Informacje

  • Wszystkie kilometry: 1521.90 km
  • Km w terenie: 0.00 km (0.00%)
  • Czas na rowerze: 5d 18h 58m
  • Prędkość średnia: 10.66 km/h
  • Suma w górę: 28127 m
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Pietrekk.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w kategorii

Góry Wałbrzyskie

Dystans całkowity:279.50 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:26:20
Średnia prędkość:10.61 km/h
Maksymalna prędkość:52.20 km/h
Suma podjazdów:4558 m
Liczba aktywności:4
Średnio na aktywność:69.88 km i 6h 35m
Więcej statystyk
Sobota, 21 maja 2016 Kategoria Góry Wałbrzyskie, Rudawy Janowickie, Góry Kamienne

Janowice Wielkie-Świdnica "Refleksyjna sobota"


W ten weekend naszła mnie ochota na samotną wyprawę rowerową. Nikomu nie zdradzając swoich planów, wymykam się w sobotni poranek cichutko z domu. Ze stacji Świdnica Miasto jadę pociągiem z przesiadką w Jaworzynie do Janowic Wielkich. Wysiadam na swojej docelowej stacji, przejeżdżam rowerem przez urokliwą miejscowość i tuż za ostatnim mijanym budynkiem wjeżdżam na szutrowy zielony szlak prowadzący do serca Rudaw Janowickich.

Zielony szlak z Janowic Wielkich.

Szlak wiedzie z początku łagodnie w górę i jazda nim nie sprawia żadnych problemów. Później jest już trochę gorzej. Nachylenie się zwiększa, a nawierzchnia robi się bardziej kamienista. Nie miałem zamiaru prowadzić roweru, dlatego zjeżdżam z zielonego szlaku i nieoznaczoną drogą leśną docieram do szlaku żółtego, który został wytyczony na drodze asfaltowej. Mimo, że szosa prowadzi cały czas pod górę, jedzie się świetnie :) Ciepłe promienie słońca "przeciekają" gdzieniegdzie przez zielony dach lasu, wiatr zupełnie ucichł, a na drodze nie spotykam choćby jednej zagubionej duszy. Cisza i spokój, tego właśnie chciałem :) Po kilku kilometrach dojeżdżam do skrzyżowania szlaków. Skręcam w prawo, gdzie żółty szlak łączy się ze szlakiem niebieskim. Jadąc już teraz drogą szutrową pokonuję kolejne metry w górę. 

Droga usłana...kamieniami :)

Niestety na niektórych odcinkach podjazdu muszę prowadzić rower. Na jazdę nie pozwala zbyt duże nachylenie, albo kamienista nawierzchnia, albo oba przypadki naraz. Ostatecznie, mocno zasapany docieram na szczyt podjazdu, a jest nim góra Wołek (878 m n.p.m.)

Niestety ze szczytu góry Wołek nie było mi dane zbyt wiele zobaczyć...

Po dłuższej przerwie, ruszam w dalsza drogę. Zjeżdżam najpierw niebieskim szlakiem, a następnie nieoznaczonym drogami leśnymi do miejscowości Strużnica. Ze Strużnicy kieruję się drogą asfaltową na Przełęcz Pod Średnicą. Ten odcinek podjazdu jest dość przyjemny, nachylenie nie jest duże, a droga asfaltowa jest w dobrym stanie. Po dotarciu na przełęcz kontynuuje swoją wspinaczkę, skręcając w prawo, w kierunku Kamiennej Ławki. Ten odcinek podjazdu jest wciąż asfaltowy, jednak nachylenia są tu już znacznie większe. Odczuwając chwilami "ból istnienia" docieram mocno zmęczony do Kamiennej Ławki. Tu robię sobie krótki postój. 

Kamienna Ławka i szutrowy szlak prowadzący na górę Skalnik (945 m n.p.m.).

Po przerwie ruszam w dalszą drogę. Jadę szutrową drogą, która prowadzi wciąż do góry.

Wyżej i wyżej...

Niektóre fragmenty podjazdu musiałem pokonywać prowadząc rower, na szczęście nie było ich zbyt wiele. Zmęczony docieram do punktu widokowego zlokalizowanego na Małej Ostrej. Tu czeka ma mnie nagroda za trudy tułaczki po górskich ścieżkach w postaci pięknych widoków :)

Grupa skał granitowych obok Małej Ostrej o dość poetyckiej nazwie "Konie Apokalipsy".

Pozostaje mi jeszcze pokonać kilkanaście kamiennych schodków i jestem na punkcie widokowym na Małej Ostrej (935 m n.p.m), skąd roztaczają się piękne widoki.

Karkonosze i Kotlina Jeleniogórska z Małej Ostrej.

Po duchowej strawie ruszam w dalszą drogę. Odpuszczam wjazd na Skalnik (945 m n.p.m.), najwyższy szczyt w Rudawach Janowickich, do którego zostało mi kilkadziesiąt metrów. Zamiast tego zjeżdżam niebieskim szlakiem do miejscowości Czarnów. "Zjazd" to raczej nie zbyt dobrze dobrane słowo, bo na wielu odcinkach musiałem prowadzić rower. Serce boli ile energii potencjalnej się zmarnowało :/ Zjazd szlakiem pieszym byłby chyba możliwy rowerem mtb lub downhill-owym, ale niestety nie delikatną baletnicą jaką jest mój rower crossowy. 

Niebieski szlak wiódł stromo w dół po korzeniach, kamieniach i miedzy drzewami.

Szczęśliwie udaje mi się w końcu wydostać z lasu, gdzie czeka na mnie droga asfaltowa. Z Czarnowa jadę drogami lokalnymi do Pisarzowic, a stamtąd drogą wojewódzką 367 i drogą krajową nr 5 do Przedwojowa. Tu wjeżdżam na żółty szlak rowerowy, którym wydostaje się z wioski. Szlak został poprowadzony szeroką szutrową drogą wzdłuż pól i lasów.

Pięknych krajobrazów nigdy dość :)

Żółtym szlakiem docieram do Krzeszowa, gdzie robię sobie przerwę na krótkie zwiedzanie Opactwa Cystersów.

Bazylika Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Opactwie Cystersów w Krzeszowie zbudowana w latach 1728-1735r.

Pierwszy klasztor planowano założyć w Krzeszowie w 1242 roku z zamiarem sprowadzenia benedyktynów z czeskich Opatowic – zabiegała o to księżna Anna, wdowa po Henryku II Pobożnym. Dopiero jednak w 1289 roku jego wnuk, książę świdnicko-jaworski Bolko I ustanowił nową fundację dla cystersów z Henrykowa. Pierwsi zakonnicy przybyli do Krzeszowa w 1292 roku, zasiedlając istniejące już budowle. Z biegiem lat włości klasztorne były sukcesywnie powiększane – ostatecznie należało do nich ponad czterdzieści miejscowości podzielonych na cztery dominia. Dobra cysterskie zostały znacznie zniszczone podczas wojen husyckich. Kolejnym trudnym okresem była wojna trzydziestoletnia – doszło wówczas do dewastacji opactwa. Po jej zakończeniu mnichom udało się odbudować uszczuplone na skutek rozprzestrzeniania się reformacji znaczenie gospodarcze i polityczne konwentu.. Podjęta została wtedy rozbudowa zespołu klasztornego: powstała kalwaria, wzniesiono kościół pomocniczy bractwa św. Józefa, następnie nowy kościół klasztorny w miejsce średniowiecznego, powiększono budynek klasztoru. Po zdobyciu Śląska przez Prusy w 1741 roku nastąpił stopniowy upadek znaczenia opactwa, zakończony sekularyzacją w 1810 roku. Kościół klasztorny stał się kościołem parafialnym. W 1919 roku w klasztorze osiedlili się benedyktyni, którzy rozpoczęli konserwację obu kościołów. Podczas II wojny światowej obiekt był częściowo zarekwirowany, służąc jako tymczasowy obóz dla wysiedlonych, a następnie wrocławskich Żydów. W 1946 roku, po wysiedleniu benedyktynów, klasztor zajęły przesiedlone ze Lwowa siostry benedyktynki; od 1970 do 2006 roku duszpasterstwo w parafii prowadzili cystersi z opactwa w Wąchocku. 1 maja 2004 roku opactwo zostało uznane za Pomnik historii (tytuł przyznawany jest zabytkom o szczególnej wartości historycznej, naukowej, artystycznej i mającym duże znaczenie dla dziedzictwa kulturalnego Polski).

Po dydaktycznej wędrówce po opactwie, wyruszam w dalszą drogę. Wyjeżdżam z Krzeszowa czerwonym szlakiem, który za miejscowością skręca w prawo i zmienia się w szutrową drogę. Tu również zaczyna się dość stromy podjazd na górę Św. Anny (593 m n.p.m.). Niestety nie udało mi się pokonać tego podjazdu bez zsiadania. Oficjalna wersja jest taka, że wszystkiemu były winne luźne kamienie :p.

Krzeszów na tle Karkonoszy z ich najwyższym szczytem Śnieżką.

Po wdrapaniu się na szczyt wzniesienia, jadę dalej czerwonym szlakiem prowadzącym przez las. Jedzie się bardzo przyjemnie do chwili, gdy dojeżdżam do zjazdu... Szlak od tego miejsca jest wąski, mocno zarośnięty i wiedzie stromo w dół. Nie pozostaje mi nic innego jak spacer w dół. Po pokonaniu nieprzejezdnego odcinka wsiadam na rower i przez polną drogę w morzu rzepaku jadę do miejscowości Grzędy.

Wszędzie tylko żółć i zieleń...

Przejeżdżam przez miejscowość Grzędy i teraz żółtym szlakiem kieruje się do Boguszowa-Gorce. Tu czeka na mnie stromy, ale krótki podjazd, który udaje mi się w miarę sprawnie pokonać. Szutrowa droga prowadzi mnie przez lasy i pola. Nikogo nie spotykam, mimo że jest sobota, a pogoda jest bardzo ładna...dziwne...

Żółty szlak prowadzący do Boguszowa-Gorce.

Bez przygód docieram do drogi asfaltowej w Boguszowie. Tam skręcam w prawo i jadąc drogami asfaltowymi i szutrowymi docieram do Rybnicy Leśnej. W miejscowości skręcam lewo na pierwszym skrzyżowaniu i wjeżdżam na zielony szlak rowerowym w kierunku Przełęczy Koziej. Tu czeka na mnie najpierw asfaltowy, a potem szutrowy podjazd, który nie jest bardzo wymagający. Jadę spokojnym tempem podziwiając malownicze widoki.

Góry Wałbrzyskie skąpane w promieniach popołudniowego słońca.

Udało mi się nawet spotkać kilku rowerzystów, co oznaka, że dojeżdżam do cywilizacji :)

Szutrowy szlak prowadzący do Przełęczy Koziej.

Po dotarciu do przełęczy, robię sobie krótką przerwę by ostatni raz rzucić okiem na piękne Góry Wałbrzyskie.

Wiosna w górach w pełni :)

Z przełęczy zjeżdżam zielonym szlakiem do Jedliny-Zdrój. Z Jedliny jadę drogami asfaltowymi przez Wałbrzych, Dziećmorowice i Modliszów do Świdnicy. W taki sposób kończę swoją kolejną wyprawę rowerową. Czy była udana? Oczywiście! Pogoda dopisała, były piękne widoki, ciekawe miejsca. Znalazł się też czas na trochę refleksji i wyciszenia. Czas już powoli myśleć o kolejnej wyprawie...


  • DST 87.10km
  • Czas 09:15
  • VAVG 9.42km/h
  • VMAX 52.20km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • Podjazdy 2143m
  • Sprzęt EVA
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 20 marca 2016 Kategoria Góry Wałbrzyskie

Świdnica-Zagórze-Jaworzyna-Świdnica "Równonocna niedziela"


Ten weekend zapowiada się dla mnie bardzo aktywnie. W piątek byłem na rowerze w okolicach Złotego Stoku, a dziś w niedzielę wybieram się na kolejną wyprawę. Tym razem umawiam się na wspólną wycieczkę rowerową z Agnieszką. Będzie to nasza pierwsza wspólna wyprawa rowerowa i miejmy nadzieję, że nie ostatnia :p Spotykamy się przed południem na rynku w Świdnicy.

Fontanna Neptuna znajdująca się na świdnickim Rynku u wylotu ul. Grodzkiej. Studnia ta powstała na przestrzeni lat, od 1716 do 1731 r. Piaskowcowa rzeźba przedstawia postać Neptuna, Wodnika i morskiego konia. Autorem fontanny jest Jerzy Leonard Weber.

Wyjeżdżamy ze Świdnicy w stronę gór. Jedziemy chyba najbardziej popularną trasą wśród świdnickich rowerzystów, ze Świdnicy przez Bystrzycę Dolną i Górną do zapory wodnej w Zagórzu Śląskim. Jest chłodno, wieje wiatr, z nieba od czasu do czasu kropi mały deszczyk, ale mimo wszystko humory nam dopisują. Spokojnym tempem dojeżdżamy do zapory, gdzie robimy sobie krótką przerwę by nacieszyć się pięknymi widokami i ciszą.

Jezioro Bystrzyckie i restauracja Fregata po drugiej stronie zbiornika.

Po przerwie, okrążamy zbiornik jadąc drogą asfaltową aż do głównego skrzyżowania Jugowice-Zagórze Śląskie. Na skrzyżowaniu, skręcamy w prawo i dojeżdżamy do centrum Zagórza. Tam skręcamy na skrzyżowaniu w lewo i jedziemy w kierunku Dziećmorowic. Po kilkuset metrach, za nieczynnym przejazdem kolejowym zaczyna się pierwszy mocniejszy podjazd, nie licząc krótkiego podjazdu na tamę. Agnieszka nie zna tego podjazdu, ale dzielnie sobie radzi. Nie narzeka, nie zatrzymuje się i nie przeszkadza jej nawet moje specyficzne dopingowanie, które chyba właściwie nikomu nie pomaga, ale co mi tam... intencje mam dobre :p Dojeżdżamy wspólnie na Przełęcz Palczyk i tam robimy sobie krótką przerwę na wyrównanie oddechu i na zrobienie kilku zdjęć.

Góry Wałbrzyskie z widocznym w oddali drugim najwyższym szczytem w tym paśmie, górą Chełmiec o wysokości 851 m n.p.m. 

Po krótkim odpoczynku, zjeżdżamy drogą asfaltową do Dziećmorowic, gdzie na skrzyżowaniu skręcamy w prawo, w kierunku Złotego Lasu. W Złotym Lesie skręcamy w lewo, gdzie zaraz po przejeździe przez most zaczyna się kolejny podjazd do Modliszowa. Bardzo lubię ten podjazd. Asfalt jest bardzo równy, rzadko jeżdżą tam samochody, dokoła tylko las i szum wody w pobliskim, wartkim strumieniu. Spokojnym tempem docieramy do końca podjazdu, do skrzyżowania Wałbrzych-Świdnica. Skręcamy tam w prawo i zjeżdżamy w kierunku Świdnicy.

Góry Sowie z majaczącym gdzieś w oddali zaśnieżonym masywem Wielkiej i Małej Sowy.

Mała ciekawostka. Mistrzostwa Polski w kolarstwie szosowym w 2016 roku odbędą się w Świdnicy. Polscy kolarze będą walczyć o medale na Dolnym Śląsku w dniach 22-26 czerwca. Zawodnicy siedmiokrotnie przejadą 37 kilometrowe okrążenie, na którym czekać ich będą 2 podjazdy – Przełęcz Palczyk oraz Modliszów.

Na końcu zjazdu dojeżdżamy do skrzyżowania, na który skręcamy w lewo, w kierunku Witoszowa Dolnego. Z Witoszowa Dolnego jedziemy do Świdnicy. W Świdnicy mógłbym zakończyć wyprawę, ale czuję mały niedosyt, więc postanawiam pojechać jeszcze do Jaworzyny. Wyjeżdżamy ze Świdnicy przez osiedle Zawiszów, drogą obok fabryki Colgate. Przejeżdżamy przez miejscowosć Wiśniowa, a następnie skręcamy w lewo do Bagieńca.

Zaniedbany Pałac w Bagieńcu.

Pałac w Bagieńcu - pierwotne był to prawdopodobnie dwór obronny z XIII w. W drugiej poł. XVI w. został przekształcony w renesansowy zamek wodny. Kolejna przebudowa w poł. XVIII w. nadała budowli wystrój barokowy. Ostatecznie przebudowany na pocz. XX w. w stylu neorenesansowym. Podobno pałac należy obecnie do Floriana Laudy, brata słynnego Niki Laudy (trzykrotny mistrz formuły 1). Znalazłem też informację, że zamek kupiła jakaś świdnicka firma. W każdym bądź razie obecny właściciel tego obiektu chyba nie ma pomysłu lub funduszy na tchnienie w ten pałac nowego życia, a szkoda...

Z Bagieńca przez Bolesławice jedziemy do Jaworzyny Śląskiej.

Panorama Świdnicy od strony Bolesławic.

W Jaworzynie Śląskiej kończy się nasza wspólna jazda i już sam wracam tą samą drogą do Świdnicy.
Niedzielny wypad był bardzo fajny. Pozostaje mi jedynie czekać na kolejne wolne dni i snuć plany o dalekich podróżach.

  • DST 64.40km
  • Czas 04:18
  • VAVG 14.98km/h
  • VMAX 51.50km/h
  • Temperatura 6.0°C
  • Podjazdy 757m
  • Sprzęt EVA
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 5 marca 2016 Kategoria Góry Wałbrzyskie

Świdnica-Świebodzice-Świdnica "Błotem i śniegiem"

Nadeszła długo oczekiwana przeze mnie wolna sobota. Przez cały tydzień "chodził" za mną rower, więc wybór jest prosty, trzeba gdzieś na nim pojechać. Na wyprawę umawiam się z Pawłem, który proponuje zostać przewodnikiem wycieczki. Zna on mnóstwo ciekawych tras rowerowych, więc oczywiście zgadzam się na jego propozycję. Coś mi się wydaje, że nie będę żałować swojej decyzji :)  Wyruszamy rowerami w sobotni poranek ze Świdnicy w kierunku Modliszowa. Wybieramy spokojną asfaltową drogę przez Witoszów Dolny. Jest chłodno i pochmurnie, ale jedzie się bardzo przyjemnie, nie ma zupełnie wiatru. W Witoszowie Dolnym, na głównej krzyżówce skręcamy w lewo, a na następnym skrzyżowaniu w prawo, gdzie zaczyna się od razu asfaltowy podjazd do Modliszowa. 

Asfaltowy podjazd do Modliszowa.

Podjeżdżamy spokojnym tempem, ciesząc się jazdą na rowerze i otaczającym nas pięknym choć jeszcze niezbyt zielonym otoczeniem :) W miejscu, gdzie asfaltowa droga skręca mocno w prawo, my zjeżdżamy w lewo w las, na drogę pożarową nr 6.

Las, śnieg, cisza, spokój dokoła....tego mi było trzeba.

Drogą pożarową jedziemy cały czas do góry. Nachylenie nie jest zbyt duże, bardziej przeszkadza w jeździe mokry, kopny śnieg zalegający na drodze, ale zawsze to jakieś wyzwanie, a ten kto już nie daje rady może się zatrzymać i ulepić bałwana :)
Ja i Paweł przemy cały czas do przodu, bez większych problemów dojeżdżamy do skrzyżowania dróg leśnych przy ławeczkach.

Skrzyżowanie dróg leśnych przy ławeczkach dla strudzonych wędrowców.

Na skrzyżowaniu skręcamy w prawo i jedziemy w kierunku drogi asfaltowej prowadzącej do Modliszowa.

No i jak tu nie lubić zimy, jest klimat, jest pięknie :)

Po kilkunastu minutach spokojnej jazdy docieramy do drogi asfaltowej prowadzącej do Modliszowa.

W tym miejscu kończy się asfaltowy podjazd do Modliszowa.

Drogą asfaltową jedziemy do Modliszowa, a tam na głównym skrzyżowaniu skręcamy w prawo, w kierunku Pogorzały.
Po kilkuset metrach droga asfaltowa zmienia się w drogę gruntową. Droga jest dość grząska, nasze koła lekko się ślizgają na dwóch krótkich podjazdach, ale ostatecznie udaje nam się pokonać ten odcinek bez potrzeby prowadzenia rowerów. Muszę przyznać, że jak dotąd bardzo przyjemnie mi się jedzie po tak wymagającym terenie :)

Gdzieś pomiędzy Modliszowem a Pogorzałą....

Drogą gruntową dojeżdżamy do Pogorzały. Jedziemy kilkadziesiąt metrów drogą asfaltową w kierunku Wałbrzycha, a następnie skręcamy w prawo, w kolejną drogę gruntową. Tu po przejechaniu kilkuset metrów, natrafiamy na stary, opuszczony i bardzo zaniedbany cmentarz....

Opuszczony cmentarz w Pogorzale. Tablice nagrobne wskazują, że jest to niemiecki cmentarz z XIX i XX wieku.

Zostawiamy cmentarz za sobą i jedziemy polną drogą w kierunku Jeziorka Daisy. Na drodze jest sporo błota i kałuż, ale spokojnie da się jechać po takim terenie. Trzeba natomiast uważać na te kałuże, bo czasem są one bardzo głębokie i można sobie przemoczyć buty, o czym przekonał się Paweł :) Dobrze, że nie jest bardzo zimno.

Dokoła tylko pola i lasy.

Polna droga doprowadza nas do lasu i tu trochę zaczynamy błądzić na rozstajach dróg...

Błoto, śnieg i kałuże...normalka...do tego zdążyliśmy już przywyknąć.

W końcu docieramy do Jeziorka Daisy. Za każdym razem kiedy tam jestem, wydaje mi się ono trochę mroczne i tym razem nie było inaczej.

Jeziorko Daisy i stary wapiennik przerobiony na chatkę myśliwską.

Przy jeziorku robimy sobie krótką przerwę, którą wykorzystuję na zbadanie starych wapienników...

Wapiennik przy Jeziorku Daisy.

Wapienniki rozgrzewano do temperatury 900-1000 °C najczęściej pozyskiwanym z pobliskich lasów drewnem lub węglem kamiennym (także torfem). Wkład ładowany był od góry za pomocą prostych, drewnianych konstrukcji. Otwór w górnej części szybu zasypywano na przemian warstwami kamienia wapiennego i paliwa. W wyniku wysokiej temperatury zachodziła reakcja chemiczna, w wyniku której otrzymywano tlenek wapnia (wapno palone).

Po odpoczynku, jedziemy dalej leśną ścieżką w kierunku Mokrzeszowa.

Tyle przestrzeni, można odetchnąć pełną piersią :)

Na skrzyżowaniu polnych dróg skręcamy w lewo i jedziemy w kierunku Lubiechowa. W Lubiechowie, na ulicy Wilczej skręcamy w prawo i jedziemy asfaltowo-gruntową drogą wzdłuż linii kolejowej nr 274 do Świebodzic.

Droga do Świebodzic.

Po południu wyszło słońce i zrobiło się bardzo przyjemnie. Równa droga, piękne widoki, ciepłe promienie słońca... czasami tak niewiele potrzeba żeby mieć naprawdę dobry humor :)  W Świebodzicach jedziemy ulicą Kasztanową, Mikulicza, Moniuszki i docieramy do pomnika przyrody cisa "Bolko" i wjazdu na szlak zielony.

Cis Bolko, jego wiek szacuje się na 400-600 lat, jest on prawdopodobnie najstarszym cisem w Sudetach.

Jedziemy szlakiem zielonym wzdłuż rzeki Pałecznica. Przyznaje,że tego szlaku nie znałem, ale od razu mi się on bardzo spodobał. Wąska ścieżka, czasem wijąca się po wąskich półkach skalnych, szumiąca rzeka tuż obok lub kilka metrów poniżej, a co najważniejsze prawie pełna przejezdność rowerem...super!

Szlak na początku zaczyna się niepozornie, ot zwykła ścieżka przy rzeczce.

Wraz z pokonywaniem kolejnych metrów robiło się coraz bardziej ciekawie...

Czasem było trochę wąsko, ale na szczęście można było przejechać takie odcinki rowerem.

Dojechaliśmy do wąskich półek skalnych z poręczami...yyy..chyba po złej stronie :p 

Tu aż taki odważny nie byłem i prowadziłem rower, ale teoretycznie dałoby się jechać.

Jechaliśmy dalej i dalej, a atrakcje się nie kończyły :)

Na szczęście na trudniejszych odcinkach nie było śniegu.

Powoli, spokojnym tempem jedziemy wzdłuż rzeki Pełcznicy szlakiem, który bardzo miło mnie zaskoczył. Pojawiło się nawet przejście wykute w skale.

Już myślałem, że będę musiał odkręcać kierownicę, ale na szczęście zostało parę centymetrów zapasu :)

Jazdę ułatwiał fakt, że na szlaku prawie nikogo nie było, tylko raz minęliśmy się z parą turystów. Dobrze dla nas :)

Trasa jest bardzo malownicza.

Dojeżdżamy do rozwidlenia szlaków, do góry wiedzie szlak zielony, na dół żółty. Wybieramy szlak żółty, który drogą okrężną, ale i przejezdną dla rowerów doprowadzi nas do Starego Książa. Szlakiem żółtym dojeżdżamy od drugiej strony znowu do szlaku zielonego, który od tej strony jest znacznie łagodniejszy.

W porównaniu do szlaku przy rzece tutaj mamy autostradę dla rowerów :)

Szeroką leśną drogą docieramy do celu naszej dzisiejszej wędrówki, do Starego Książa.

Ruiny zamku Stary Książ.

Na zamku robimy sobie dłuższą przerwę, którą wykorzystuję na zrobienie zdjęć i podziwianie widoków.

Ruiny zamku Stary Książ 2.

Zamek Stary Książ ma trochę zakręconą historię, To co teraz można zobaczyć na dwóch zdjęciach powyżej to w rzeczywistości ruiny ruin. Stary zamek został wzniesiony przez Bolka I księcia świdnicko-jaworskiego w XIII wieku. W 1428 roku został zdobyty przez powstańców husyckich. W następnych latach stał się bazą wypadową rycerzy-rozbójników i jako ich siedziba zostaje zniszczony w 1484 roku. Pozbawiony właściciela zamek powoli popada w ruinę. W roku 1794 właściciel zamku Książ Jan Henryk VI von Hochberg zleca wykonanie stylizowanych na gotyk romantycznych ruiny zamku Stary Książ. Według badań archeologicznych wzniesiono je na pozostałościach zamku średniowiecznego. Nowy zamek otoczono fosą i murem obronnym, a wejście do niego poprowadzono przez bramę z dwoma wieżyczkami. Zamek spłonął 19 lub 20 maja 1945 roku, podpalony przez żołnierzy radzieckich.

Po odpoczynku, zjeżdżamy szlakiem biało-czerwonym w kierunku Świebodzic.

Zamek Książ widziany ze szlaku biało-czerwonego.

Szlakiem biało-czerwonym zjeżdżamy aż do rzeki Szczawnik. Tu natrafiamy na przeszkodę w postaci prowizorycznej kładki na rzece.

Kładka na rzecze Szczawnik, przez którą wiedzie szlak biało-czerwony.

Jest zimno, wody w rzecze jest dość sporo, więc postanawiamy nie ryzykować kąpieli i zawracamy na szlak, który doprowadza nas ostatecznie do ulicy Moniuszki w Świebodzicach. W Świebodzicach jedziemy wzdłuż rzeki Pełcznicy, w dzielnicy Ciernie skręcamy w prawo na Milikowice. Z Milikowic jedziemy drogą przez pola bezpośrednio do Świdnicy.

Panorama Świdnicy od strony Milikowic.

Czas na podsumowanie wyprawy. Dawno nie miałem tak ciekawej wycieczki rowerowej w terenie. Był śnieg, błoto, słońce, piękne widoki, szlak wijący się wzdłuż stromych zboczy i historyczne budowle. Dzięki Paweł za naprawdę ciekawą wyprawę!
Już czas powoli myśleć o kolejnych wycieczkach :)


  • DST 62.00km
  • Czas 07:25
  • VAVG 8.36km/h
  • VMAX 36.70km/h
  • Temperatura 7.0°C
  • Podjazdy 797m
  • Sprzęt EVA
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 20 lutego 2016 Kategoria Góry Wałbrzyskie

Świdnica-Wałbrzych-Świdnica "Zimny start"

Pierwsza wyprawa w nowym, 2016 roku. Ten sezon zacząłbym zapewne dużo szybciej, gdyby nie kontuzja kolana, której nabawiłem się w styczniu próbując nauczyć się jeździć na snowboardzie. Nawiasem mówiąc, polecam ten sport, daje on mnóstwo frajdy, tylko nie szalejcie na początku swojej kariery snowridera, albo skończycie tak jak ja :p
W sobotnie, lutowe popołudnie umawiam się z Pawłem na małe rowerowe przetarcie po Górach Wałbrzyskich. Tym razem to Paweł wymyślił trasę i jest głównym strategiem wyprawy, moja rola ogranicza się do przytakiwania mu i czerpania radości z jako tako sprawnego kolana :)
Ruszamy ze Świdnicy trasą, którą pokonaliśmy już zylion razy, jedziemy asfaltową drogą przez Bystrzycę Dolną, Burkatów, Bystrzycę Górną i Lubachów do Zagórza. Jest zimno i wietrznie, ale przynajmniej nie pada deszcz lub śnieg. Trzeba być optymistą :)  Na tamie robimy sobie pierwszą małą przerwę.

Zapora wodna w Zagórzu Śląskim, zbudowana z bloków kamiennych w roku 1917, o długość w koronie 230 m, szerokości u podstawy 29 m oraz wysokość 44 m.

Ruszamy dalej i dla odmiany postanawiamy objechać zbiornik jego prawym brzegiem. Wiedzie tam dość wąska, szutrowo-kamienna ścieżka. 

Ścieżka wokół zbiornika jest wąska, ale bez problemu da się nią przejechać rowerem.

Szybko docieramy do miejsca, gdzie stała kiedyś restauracja "Wodniak", teraz jest tam chyba trzy gwiazdkowy hotel i przejeżdżamy przez most wiszący na drugą stronę zbiornika. 

Przejazd przez kładkę jest już całkowicie bezpłatny :)

Po przejeździe przez kładkę, jedziemy asfaltową drogą do centrum Zagórza.

Zamek Grodno położony na szczycie góry Choina (450 m n.p.m.), ślad po księstwie świdnicko-jaworskim.

Z centrum Zagórza kierujemy się drogą asfaltową na Dziećmorowice. Tu zaczyna się pierwszy większy podjazd. Spokojnym tempem, razem docieramy na jego szczyt.

Panorama z przełęczy Palczyk na Góry Wałbrzyskie. W oddali widać górę Chełmiec.

Z przełęczy zjeżdżamy w dół do Dziećmorowic, na skrzyżowaniu dróg skręcamy w prawo i jedziemy do Złotego Lasu. W Złotym Lesie na skrzyżowaniu skręcamy w lewo i zaczynamy drugi dzisiaj mocny podjazd do Modliszowa. Spokojnym tempem dojeżdżamy do Modliszowa, gdzie kończy się podjazd i przejeżdżamy przez skrzyżowanie dróg na wprost, w kierunku Pogorzały.

Niestety zima przegrywa w tym roku z jesienią nawet w górach.

Droga z asfaltowej po kilku kilometrach zmienia się na gruntową.

Jest grząsko i ślisko, ale dzielnie przemy do przodu :)

Docieramy drogą gruntową do Pogorzały, a tam skręcamy w lewo, gdzie już asfaltem dotrzemy do Wałbrzycha.

Jeszce tylko ostatni krótki podjazd i będziemy w Wałbrzychu.

Po dotarciu do Wałbrzycha skręcamy w prawo i wjeżdżamy na ścieżkę rowerową, która prowadzi nas wzdłuż Specjalnej Strefy Ekonomicznej w Wałbrzychu. Robimy sobie krótką przerwę przy wiadukcie drogowym nad linią kolejową nr 274 przy tajemniczym kilometrze 65 :)

65 km linii kolejowej nr 274

W pobliżu 65 kilometra linii kolejowej z Wrocławia do Wałbrzycha pod koniec II wojny światowej Niemcy mieli rzekomo ukryć pociąg pancerny z tajemniczym ładunkiem tzw. "Złoty Pociąg". Pociąg III Rzeszy, podobno miał wyruszyć między listopadem 1944 a końcem stycznia 1945 roku z Wrocławia w kierunku Wałbrzycha, jednak na dworzec w Wałbrzychu nigdy nie dotarł. Miał on jakoby zawierać złoto, kosztowności i dzieła sztuki zrabowane przez nazistów w Polsce i Związku Radzieckim czy też tajne archiwa III Rzeszy. Rzeczy te ponoć miały zostać wywiezione z Wrocławia do nieznanej kryjówki, prawdopodobnie w okolicach Gór Sowich. Tyle się tułam po tych Górach Sowich na rowerze, może to właśnie ja coś znajdę :)

Ścieżką rowerową docieramy do głównego skrzyżowania ulicy Uczniowskiej z drogą krajową nr 35. Na skrzyżowaniu skręcamy w prawo i wzdłuż drogi nr 35 jedziemy w kierunku Książa. Po kilkuset metrach, ścieżka rowerowa kończy się przy drodze prowadzącej bezpośrednio do Zamku Książ i nią właśnie dojeżdżamy do zamku. Powoli zapada zmrok, ale czasem ma to swoje dobre strony. Można wtedy zrobić naprawdę ciekawe zdjęcia :)

Książ, trzeci co do wielkości zamek w Polsce. Najstarsza część zamku została wybudowana w latach 1288–1292 przez księcia świdnicko-jaworskiego Bolka I Surowego.

Z Zamku Książ, już po zmroku, zjeżdżamy drogą asfaltową w dół do Świebodzic. W Świebodzicach jedziemy drogą asfaltową wzdłuż rzeki Pełcznicy, aż do końca dzielnicy Ciernie. Z Cierni przez wioski Milikowice i Komorów docieramy bez żadnych przygód do Świdnicy. Wyprawę mogę zaliczyć do udanych, brak defektów i upadków. Kolano spisuje się dobrze, nie pozostaje mi nic innego jak obmyślać już kolejną wycieczkę :)



  • DST 66.00km
  • Czas 05:22
  • VAVG 12.30km/h
  • VMAX 43.20km/h
  • Temperatura 5.0°C
  • Podjazdy 861m
  • Sprzęt EVA
  • Aktywność Jazda na rowerze

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl