Informacje

  • Wszystkie kilometry: 1521.90 km
  • Km w terenie: 0.00 km (0.00%)
  • Czas na rowerze: 5d 18h 58m
  • Prędkość średnia: 10.66 km/h
  • Suma w górę: 28127 m
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Pietrekk.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w kategorii

Góry Stołowe

Dystans całkowity:226.20 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:19:03
Średnia prędkość:11.87 km/h
Maksymalna prędkość:61.60 km/h
Suma podjazdów:3352 m
Liczba aktywności:2
Średnio na aktywność:113.10 km i 9h 31m
Więcej statystyk
Sobota, 28 maja 2016 Kategoria Góry Sowie, Góry Stołowe

Kudowa-Zdrój - Świdnica "Siła żywiołu"


Nadszedł kolejny upragniony weekend, czas wyciągnąć rower z ciemnego garażu i trochę się przewietrzyć. W sobotni poranek spotykam się z Agnieszką na stacji Świdnica Miasto, skąd jedziemy pociągiem do Kudowy Zdroju. Wysiadamy o czasie na docelowej stacji i w centrum miejscowości robimy małe zakupy.

Park Zdrojowy w Kudowie Zdrój.

Z Kudowy wyjeżdżamy drogą wojewódzką nr 387 w kierunku Przełęczy Lisiej, gdzie malownicza Szosa Stu Zakrętów wije się wśród zielonych lasów. Podjazd na przełęcz zaczyna się jeszcze w granicach miasta. Na szczęście, nachylenie nie jest duże, a szeroka droga jest gładka jak stół. Jadąc spokojnym tempem bez trudu zdobywamy kolejne metry wysokości. Pogoda dopisuje, jest ciepło, słaby wiatr zupełnie nie przeszkadza w jeździe, a w powietrzu czuć wiosnę :) Bez kłopotów docieramy na przełęcz i w miejscowości Karłów robimy sobie dłuższą przerwę, na co dziwne, pustej polance. Muszę przyznać, że w samym Karłowie ludzi było mnóstwo. Samochody blokowały drogi przy zjazdach na parkingi, turyści oblegali przydrożne lokale gastronomiczne i sklepy. Brrrr.... nie moje klimaty.

Góry stołowe od strony Karłowa.

Po przerwie, zjeżdżamy malowniczą, krętą drogą nr 387 do Radkowa.
 
Neobarokowy kościół pw. św.Andrzeja Boboli w Radkowie (wybudowany w 1905 roku).

Robimy pętlę honorową wokół radkowskiego rynku, a następnie wyjeżdżamy z miejscowości w stronę granicy z Czechami, w kierunku Bozanova. Asfaltową, cichą drogą przekraczamy granicę polsko-czeską.

Ciemne chmury nad czeskimi polami, zły znak...

Lokalnymi drogami jedziemy przez Bozanov i Martinkovice do Broumova. W centrum miasteczka zatrzymujemy się na dłużej, żeby pozwiedzać klasztor benedyktyński.

Benedyktyński klasztor w Broumovie - uznany za czeski zabytek narodowy. Zespół klasztorny obejmuje: kościół pw. św. Wojciecha a w nim refektarz z kopią Całunu Turyńskiego z 1651 r., ogromną bibliotekę oraz Muzeum Ziemi Broumovskiej.

Nasyciwszy oczy historyczną architekturą i malowidłami (w tym freskiem przedstawiającym jakiegoś podejrzanego murzyna - no serio jest tam taki ^^) ruszamy dalej. Wyjeżdżamy z Broumova drogą nr 303, która prowadzi do polskiej granicy przez Przełęcz Pod Czarnochem. Im jesteśmy bliżej granicy, tym podjazd staje się cięższy. Dodatkowo w górach coraz częściej słychać pomruki nadchodzącej burzy. Całe niebo zasnuły ciemne chmury. Pytanie tylko, kiedy zacznie padać deszcz...Spokojnym tempem, bez zatrzymywania, zdobywamy kolejne metry i prawdopodobnie udało by się nam zdobyć cały podjazd bez przystawania, gdyby nie pogoda. Zaczęło się niewinne, od kilku zabłąkanych kropel, ale niestety w końcu zaczęło padać na tyle mocno, że postanowiliśmy poszukać jakiegoś schronienia. Na samym początku miejscowości Janovicky, udaje nam się znaleźć skromnie zadaszoną ławkę. Tam postanawiamy przeczekać burzę, która zmienia się w biblijny potop... 

"Pogoda zmieniła swe oblicze, naraz w chmurach Adad zagrzmiał" (frag. eposu o Atra-hasisie)

Nie był to ciepły letni deszcz, prędzej zimny bicz jakiegoś rozzłoszczonego boga wody i wiatru. Woda lała się z nieba jak z wiadra bez dna, dokoła co rusz trzaskały pioruny, a wiatr ciskał gradem i deszczem na wszystkie strony. Świat pogrążył się w ciemności... Oczywiście przesadzam, ale naprawdę mocno padało :) Ulewa trwała dobrą godzinę. Kiedy przestało padać ruszyliśmy w dalszą drogę. Podjechaliśmy bez większych problemów pod pozostały odcinek podjazdu, a następnie po przekroczeniu granicy z Polską, zjechaliśmy do Głuszycy. Mijając pierwsze zabudowania, było już widać, że i po polskiej stronie burza miała gwałtowny charakter.

Zjazd do Głuszycy.

Przejeżdżając przez rozlewiska wody i mijając kilka wozów strażackich docieramy do głównego skrzyżowania w Głuszycy Górnej.

Opady w górach były na tyle duże, że przydrożne rowy i studzienki burzowe nie nadążały z odbiorem wody.

Na skrzyżowaniu skręcamy w lewo i kierujemy się drogą wojewódzką nr 381 w kierunku Zagórza Śląskiego.

Mieszkanie na krawędzi.

Asfaltowa droga, którą jedziemy w kierunku Świdnicy, biegnie wzdłuż rzeki Bystrzycy. Na szczęście woda w rzece nie przybrała na tyle, żeby spowodować lokalne podtopienia.

Rzeka Bystrzyca jakieś dwie godzin wcześniej była tylko małym, leniwym strumykiem...

Do Świdnicy jedziemy dogami asfaltowymi przez Zagórze Śląskie, Bystrzycę Górną, Burkatów i Bystrzycę Dolną. Kolejny raz udało się dojechać szczęśliwie do domu :) Wycieczkę mogę zaliczyć do udanych. Dzisiejsza trasa była bardzo malownicza. Mogłem również doświadczyć siły żywiołu jakim jest woda. Tak gwałtownych opadów, dawno już nie pamiętam. Nie pozostaje mi już nic innego, jak zacząć planować kolejną wyprawę.


  • DST 76.80km
  • Czas 08:16
  • VAVG 9.29km/h
  • VMAX 61.60km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Podjazdy 1133m
  • Sprzęt EVA
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 19 kwietnia 2016 Kategoria Góry Sowie, Góry Bystrzyckie, Góry Stołowe

Kłodzko-Orlica-Świdnica "Za horyzont"


Miałem kilka dni wolnego, pogoda dopisywała, więc postanawiam wymknąć się z domu w środku tygodnia na jakąś ambitną wyprawę rowerową. Jest wtorek, wszyscy siedzą grzecznie w pracy, pozostaje mi zatem wyprawa solo, nie licząc towarzystwa Armina i Tiesto :) Rano pakuje się z rowerem do pociągu Kolei Dolnośląskich i już około 9:00 jestem w Kłodzku Głównym. Z Kłodzka jadę rowerem w kierunku Bystrzycy Kłodzkiej. Wybieram spokojniejszy, ale i trochę dłuższy wariant dojazdu, jadę drogami lokalnymi przez Krosnowice, Gorzanów i Szklarkę.

Masyw Śnieżnika o poranku.

Dojazd do Bystrzycy Kłodzkiej jest bardzo przyjemny. Droga jest w dobrym stanie, ruch samochodowy jest znikomy, wiatr prawie zupełnie nie wieje, dookoła ładne widoki, dobra muzyka gra, można się zrelaksować :) Sielanka jednak nie trwa zbyt długo, bo w Bystrzycy Kłodzkiej zaczynam pierwszy poważniejszy podjazd tego dnia. Jadę przez Starą i Nową Bystrzycę na Przełęcz Spaloną. Ten podjazd nie jest może jakiś stromy, jego trudność polega raczej na tym, że jest dość długi, a w dodatku nawierzchnia na niektórych odcinkach przypomina świeżo zaorane pole. No dobra...może trochę przesadziłem, ale naprawdę droga jest w złym stanie. Spokojnym tempem udaje mi się wjechać na szczyt, gdzie robię sobie małą przerwę.

Panorama Gór Bystrzyckich z Przełęczy Spalonej.

Po przerwie, ruszam dalej w drogę. Zjeżdżam drogą wojewódzką nr 389 w kierunku Mostowic.

Droga nr 389, na odcinku Spalona-Mostowice, w zeszłym roku przeszła gruntowny remont, jest gładka jak stół, idealna do zjazdów.

Po dotarciu do Mostowic, jadę dalej drogą nr 389 w kierunku Zieleńca.

Neorenesansowy kościół Św. Antoniego w miejscowości Lasówka, wybudowany w 1912 r.

Wkrótce docieram do Zieleńca. W zimie to miejsce tętni życiem, obecnie sprawa wrażenie raczej opuszczonego i wymarłego. Wszystkie sklepy pozamykane, wyciągi stoją, miejsca parkingowe świecą pustkami, tylko gdzieniegdzie krzątają się pojedynczy ludzie prowadzący jakieś prace konserwacyjne czy remonty. Ogólnie cisza i spokój.

Nawet pogoda w Zieleńcu zrobiła się taka jakaś senna...

Po przejechaniu przez Zieleniec, zjeżdżam z asfaltowej drogi na szlak zielony, który prowadzi przez szczyt góry Orlicy.

Szutrowy podjazd na górę Orlica.

Podjazd nie jest długi ani stromy i dość szybko udaje mi się nim dotrzeć na szczyt.

Orlica - 1084 m n.p.m - najwyższy szczyt polskiej części Gór Orlickich i Sudetów Środkowych. Na szczycie znajduje się pomnik upamiętniający pobyt na szczycie Johna Quincy Adamsa prezydenta USA (w 1800), cesarza Józefa II (w 1779) oraz Fryderyka Chopina (w 1826).

Na szczycie góry robię sobie małą przerwę na posiłek i podziwianie pięknych widoków.

Panorama na Góry Orlickie i przedgórze czeskie.

Po przerwie, kontynuuję jazdę szlakiem zielonym, którym zjeżdżam znowu do drogi nr 389.

Zjazd jest dość stromy i techniczny, czyli coś w sam raz dla mnie :)

Bezpiecznie docieram do drogi nr 389 i jadę nią kawałek w stronę drogi krajowej nr 8. Następnie skręcam w prawo, na czarny szlak rowerowy, który prowadzi do Podgórza.

Panorama na Góry Bystrzyckie i Kotlinę Kłodzką.

Z Podgórza jadę już drogą asfaltową do centrum uzdrowiska Duszniki-Zdrój.

Niektórzy to naprawdę potrafią się urządzić w Dusznikach :)

Przejeżdżam przez Duszniki i kieruję się następnie drogą lokalną przez Łężyce na Przełęcz Lisią. Podjazd od tej strony nie jest bardzo wymagający, jego długość nie powala na kolana, a nachylenia nie są zbyt duże. Normalnym tempem, bez problemu docieram na szczyt podjazdu i w taki o to sposób, ani się obejrzałem, a już byłem w Górach Stołowych...

Góry Stołowe od strony Karłowa.

Szosą Stu Zakrętów zjeżdżam następnie do Radkowa, a tam skręcam w prawo na niebieski, asfaltowy szlak rowerowy, który prowadzi do Wambierzyc.

Droga do Wambierzyc.

Po kilkunastu minutach dojeżdżam do Wambierzyc, a tam robię sobie krótką przerwę przy słynnej bazylice. 

Bazylika Nawiedzenia Najświętszej Marii Panny w Wambierzycach wybudowana w latach 1715-1723.

Z Wambierzyc jadę w kierunku Nowej Rudy przez Ścinawkę Średnią. Po drodze zatrzymuje się na chwilę w Ratnie Dolnym by obejrzeć zamek.

Zamek rycerski w Ratnie Dolnym, zbudowany na początku XVI wieku.

Pierwsza wzmianka historyczna o zamku pochodzi z 1377 roku. W drugiej połowie XVI wieku, kiedy właścicielem zamku był Ulrich von Hardegg, został on rozbudowany i otoczony wałami. Po zniszczeniach z czasów wojny trzydziestoletniej zamek przeszedł w ręce Daniela von Osterberga, który go odbudował. Został przebudowany ponownie w XVIII wieku. Po 1945 roku był użytkowany przez Państwowe Gospodarstwo Rolne, a następnie został domem wczasowym Związku Nauczycielstwa Polskiego. Obecnie jest własnością prywatną.
Tak swoją drogą, okres komunizmu to dziwne czasy, gdzie zamki i pałace dość często były przeznaczane na budynki gospodarcze dla PGRów. Nierzadko wtedy świnia w pokoju szlacheckim spała i to dosłownie :)

Po dotarciu do Nowej Rudy, kieruję się na Jugów, a następnie Przełęcz Sokolec. W pokonywaniu kolejnych metrów wzniesienia pomaga mi świadomość, że po dotarciu na szczyt mam do domu już tylko z górki. Było ciężko, ale udało się dotrzeć na szczyt bez zatrzymania :)

Panorama Gór Sowich w kierunku Jugowa.

Po zdobyciu przełęczy, pozostał mi tylko zjazd do Świdnicy. Jadę drogą, którą mógłbym chyba pokonać z zamkniętymi oczami. Przejeżdżam przez Walim, Zagórze Śląskie, Lubachów, Bystrzycę Górną i Dolną. Do domu docieram jeszcze przed zmrokiem.
Tak kończy się moja kolejna wyprawa rowerowa. Przejechałem sporo kilometrów, były podjazdy, zjazdy, malownicze krajobrazy, historyczne obiekty. Jednym słowem, było tak jak zawsze, świetnie! Nie pozostaje mi już nic innego jak zacząć planować kolejną wyprawę :)

  • DST 149.40km
  • Czas 10:47
  • VAVG 13.85km/h
  • VMAX 53.30km/h
  • Temperatura 10.0°C
  • Podjazdy 2219m
  • Sprzęt EVA
  • Aktywność Jazda na rowerze

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl